Analityk: Rozbudowując sieci detaliczne za granicą, Niemcy wspierają własną produkcję

"Niemcy od lat starają się rozbudowywać swoje sieci handlu detalicznego za granicą, uznając, że gwarantują one nie tylko godziwe zyski, ale są też ważnym kanałem dystrybucji niemieckich towarów i usług. W regionie Europy Środkowo-Wschodniej są obecnie bardzo silnie reprezentowane w sektorze spożywczym (Lidl, Kaufland, Aldi), kosmetycznym (Rossmann) czy sprzętu elektronicznego, RTV i AGD (Media Markt). Dla przykładu, obecnie na 12 tys. sklepów Lidla na świecie 8 proc. tj. ponad 850 mieści się w Polsce a w przypadku Rossmanna co trzeci sklep mieści się w Polsce" - podkreśla Popławski.
"Silna dominacja niemieckich sieci handlowych była od lat przedmiotem kontrowersji w regionie. Nie tylko w Polsce, ale też w innych państwach Europy Środkowej krytykowano je za promowanie własnych wyrobów. Przykładowo na Słowacji wskazywano, że niektórych niemieckich supermarketach tylko 20 proc. dostępnych tam produktów była słowackiego pochodzenia, podczas gdy w innych sieciach zagranicznych nawet co drugi produkt pochodził z tego kraju. A w sklepach słowackich nawet dwa na trzy towary pochodziły od miejscowych producentów" - analizuje ekspert.
Przypomina, że w Polsce w 2015 r. sytuacja prezentowała się podobnie - 19 proc. produktów w Lidlu było polskiego pochodzenia, podczas gdy u jego głównego konkurenta, Biedronki, wskaźnik ten oscylował na poziomie 68 proc.
"Niestety nie są dostępne nowsze wyniki, więc trudno określić, czy sytuacja uległa poprawie. Nie można wykluczyć, że ze względu na rosnącą świadomość polskich konsumentów i coraz wyższą konkurencyjność polskich produktów ich udział w zagranicznych sieciach handlowych rośnie. Nadal jednak każdy konsument może zauważyć, że często pod markami własnymi niemieckich sieci handlowych kryją się produkty (nawet w przypadku stosunkowo prostych wyrobów jak mąka czy cukier) produkty z Niemiec" - zastrzega analityk OSW.
"Z drugiej strony, problemem pozostają obostrzenia związane z wprowadzaniem przez producentów nowych produktów do sieci handlowych. Nawet jeśli niemieckie sieci chwalą się w ostatnim czasie, że oferują coraz więcej polskich wyrobów, to jednak są one sprzedawane najczęściej pod markami własnymi sklepów. Więc konsument nie ma raczej szansy na zorientowanie się, że produkt pochodzi z Polski, a tym bardziej na poznanie polskiej marki" - wskazuje Konrad Popławski.
Dodatkowo, jak przypomina, sposób ekspansji niemieckich sieci w Europie Środkowej może być uznany za co najmniej kontrowersyjny.
"W 2015 r. śledztwo angielskiego dziennika +Guardian+ wykazało, że grupa Schwarz (właściciel Lidla i Kauflanda) otrzymała od Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBRD) 900 mln dolarów wsparcia publicznego w formie niskooprocentowanych i długoterminowych kredytów na ekspansję w Europie Środkowej. Bank motywował to wsparcie chęcią tworzenia miejsc pracy, zapewnienia rynków zbytu dla lokalnych producentów, a także oferowania dobrej jakości produktów w korzystnej cenie" - relacjonuje ekspert.
"Generalnie zagraniczne sieci były też krytykowane w regionie za odraczanie płatności wobec dostawców, a także za unikanie płatności podatków od zysków przedsiębiorstw. W tej drugiej kwestii przynajmniej w Polsce doszło jednak do znacznej poprawy. Już żadna z większych sieci nie unika płacenia podatku CIT, choć wciąż np. sieci francuskie wykazują dosyć niskie kwoty zapłaconego podatku" - zaznacza Konrad Popławski.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
asc/ jar/