Do Polski wchodzi nowy klub fitness

Nikt nie trenuje sam i po swojemu. Chcesz trenować — to zapisz się do grupy i podczas godzinnych sesji pod okiem trenera wyciskaj z siebie siódme poty, obserwując na ekranie dane o pracy twojego serca. Po wszystkim przejrzyj wyniki na aplikacji mobilnej, a jak nie przyjdziesz — płać karę. Taki jest fundament modelu biznesowego Orangetheory Fitness (OTF), założonej w 2010 r. sieci klubów butikowych, która ma już ponad 900 placówek w USA i około 100 w innych krajach. Teraz wchodzi do Polski.
- Pierwszy klub w Warszawie, blisko Galerii Mokotów, ruszy w najbliższych dniach. Prowadzimy właśnie ostatnie szkolenia przed otwarciem. W przyszłym roku planujemy uruchomienie co najmniej trzech klubów: dwóch w Warszawie (prawdopodobnie na Wilanowie i w Śródmieściu) oraz jednego w Poznaniu. Zgodnie z umową franczyzową w ciągu ośmiu lat powinniśmy otworzyć co najmniej 30 klubów — mówi Radosław Jarmuła, wprowadzający OTF do Polski.
Zgodnie z wyliczeniami Deloitte’a, w Polsce działa około 2,6 tys. klubów fitness, których przychody w ubiegłym roku sięgnęły 3,7 mld zł. Z ich oferty korzystają prawie 3 mln Polaków. Rynek jest mocno rozdrobniony — największe sieci mają po kilkadziesiąt placówek.
— Chcemy otwierać kluby w największych miastach, w dzielnicach biurowo-mieszkaniowych, najlepiej w galeriach handlowych, choć o takie lokalizacje jest bardzo trudno. Potrzebujemy do 500 mkw. powierzchni. Oferujemy zupełnie inną usługę niż istniejące już duże sieci klubów, które są raczej wypożyczalniami sprzętu i powierzchni. Nasz model jest oparty na intensywnym, grupowym treningu interwałowym pod okiem trenera. Jesteśmy w pół drogi między zwykłym klubem a treningiem personalnym, który zyskuje na popularności, ale nie jest na każdą kieszeń — mówi Radosław Jarmuła.
Więcej na pb.pl