Ekspert w dlahandlu.pl: Za 5-6 lat sieci franczyzowe Eurocashu będą zrzeszały 17 tys. sklepów

Maria Mickiewicz: W mojej ocenie oba te scenariusze zakładają konieczność konsolidacji rynku przez Eurocash na mniejszą bądź większą skalę. Duże akwizycje, czyli takie, które materialnie zwiększałyby przychody spółki, mogą być trudne do zrealizowania, biorąc pod uwagę obecną skalę działalności spółki Eurocash. Spółka generuje obecnie prawie 17 mld zł przychodów. W mojej opinii scenariusz porównywalnego dużego przejęcia, jak w przypadku Tradisu, jest mało prawdopodobny do powtórzenia. Jeżeli Eurocash miałby na oku jakiś znaczący podmiot do przejęcia, musiałby się liczyć z odmową UOKiK-u ze względu na osiągniecie pozycji dominującej. Ponadto, nawet gdyby taka transakcja zyskała zielone światło ze strony UOKiK, to sfinalizowanie transakcji na dużą skalę to proces czasochłonny. Przypomnijmy, że tak było w przypadku przejęcia Tradisu przez Eurocash. Wówczas transakcja bardzo długo i wnikliwie badana przez UOKiK.
Pojawia się też pytanie, kto mógłby być na celowniku Eurocashu? Nie wydaje mi się, aby Eurocash mógł być zainteresowany aktywami Lekkerlandu, który podjął już decyzję o wyjściu z Polski. Według mojej wiedzy, około połowę klientów Lekkerlandu stanowiły duże sieci, które nie są docelowymi klientami Eurocashu.
Wracając do pytania o przedstawione scenariusze dla rynku hurtowego na kolejne lata, drugi z nich wydaje mi się bardziej prawdopodobny, przy czym udział Eurocash szacowałabym raczej na 30-35 proc. Pierwszy z przedstawionych scenariuszy byłby według mnie możliwy tylko przy założeniu, że po drugiej stronie, czyli po stronie mniejszych konkurentów Eurocashu, nic by się nie działo, a to wydaje się mało prawdopodobne. Z pewnością, jeśli mówimy o podmiotach będących nadal w rękach założycieli, rozmowy o ewentualnej sprzedaży biznesu czy połączeniu z innym porównywalnym podmiotem nie są łatwe. Jednak wygląda na to, że gracze rynku dystrybucyjnego zdają sobie sprawę z tego, że może to być jeden z ostatnich dzwonków na współpracę i stworzenie realnej przeciwwagi dla największego gracza. Jeśli bowiem Eurocash przy swojej skali działania nie napotka na silną konkurencję, to rzeczywiście pierwszy z przedstawionych scenariuszy mógłby się w jakimś stopniu zacząć materializować.
O tym, że trzeba się konsolidować, rynek hurtowy wie od lat. A dzieje się niewiele.
Maria Mickiewicz: Wydaje mi się, że w przeszłości uczestnicy rynku nie byli przyciśnięci do muru. Rynek był rozdrobniony i konkurencyjny, ale rósł. Natomiast obecnie realia trochę się zmieniły. Prognozy rynkowe mówią raczej o oczekiwanym spadku całego rynku hurtowego w perspektywie najbliższych kilku lat. Spowolnienie gospodarcze przełożyło się na obniżkę rentowności spółek. Nawet w kontekście oczekiwanego powolnego odbicia w gospodarce, sytuacja konkurencyjna na rynku FMCG pozostaje trudna. Masa promocji, w zasadzie w każdym formacie, z dyskontami na czele, sprawia, że na rynku jest bardzo ciasno. Wydaje się, że konsolidacja musi nastąpić. Ponadto, największy gracz rynku hurtowego, Eurocash, po przejęciu Tradisu ma ogromną siłę zakupową i duży apetyt na dalsze zwiększanie udziałów w rynku. Wydaje mi się, że to przejęcie bardzo mocno naświetliło konkurentom Eurocashu potrzebę konsolidacji, stworzenia jakiejś grupy zakupowej.
Wiele sieci w ramach Grupy Eurocash jest zmuszonych do konkurowania ze sobą. Czy kanibalizacja sklepów sieci Lewiatan, ABC, Euro Sklep, Gama, Groszek i Delikatesy Centrum to duży problem? Czy pozyskanie kolejnych szyldów może spowodować, że Eurocash dla samego siebie stanie się pewnego rodzaju ograniczeniem rozwoju?
Maria Mickiewicz: Ciężko przytoczyć konkretne liczby, jeśli chodzi o kanibalizację. Z pewnością jest to zjawisko, które dotyczyć może każdego detalisty, który osiągnie odpowiednią skalę działania i będzie otwierał kolejne sklepy na obszarze oddziaływania już istniejących sklepów własnych. Dopóki jednak stopień kanibalizacji jest niewielki, to z pewnością lepiej jest kanibalizować własnym sklepem, niż wpuścić bezpośrednią konkurencję. Podobnie wygląda sytuacja, jeśli mówimy o hurtowniku i sklepie franczyzowym. Na tym etapie nie wydaje mi się, aby kanibalizacja mogła być znaczącą barierą rozwoju dla Eurocash.
Ile Eurocash jest jeszcze w stanie zgarnąć z rynku sklepów niezależnych, który jest szacowany wg różnych żródeł na 60-110 tys.?
Maria Mickiewicz: Jeśli chodzi o twardy format franczyzy, czyli Delikatesy Centrum, to dotychczasowe tempo rozwoju Eurocashu oscylowało w granicach 80-120 nowo otwieranych sklepów rocznie. Spółka planuje znaczące przyspieszenie tempa nowych otwarć w perspektywie 2-3 lat, do 250 sklepów rocznie. Obecnie Eurocash jest na etapie poszukiwania partnerów, z którymi mógłby otwierać sklepy franczyzowe w północno-zachodniej części Polski. Zakładamy, że poziom 250 nowych otwarć zostanie osiągnięty w 2016 roku i wówczas łączna liczba sklepów Delikatesy Centrum sięgnie prawie 1,5 tys. placówek.
Do jakich rozmiarów w perspektywie 5-6 lat Eurocash jest w stanie rozwinąć sieć franczyzową - 20 tys. placówek? Dzisiaj to ok. 11 tys. sklepów.
Maria Mickiewicz: Wspomniane Delikatesy Centrum są istotne dla wyników Eurocashu, ze względu na twardy model franczyzy, a zatem dużo większą lojalność zakupową niż np. miękka franczyza w postaci sklepów abc. Jeśli natomiast mówimy o liczbie placówek, to na koniec 2012, Eurocash posiadał prawie 800 sklepów Delikatesy Centrum, niemal 5,5 tys. sklepów abc oraz ponad 4,1 tys. sklepów w ramach kilku sieci franczyzowych przejętych z Tradisem. W naszych prognozach zakładamy, ze w perspektywie 5-6 lat sieci franczyzowe Eurocashu będą zrzeszały około 17 tys. sklepów, ale oczywiście liczba ta może znacząco odbiegać od naszych założeń w zależności od wielkości otwieranych sklepów. Jedno jest według mnie natomiast niemal pewne, rozwój ten pozostanie dynamiczny, z uwagi na oczekiwane trendy rynkowe, czyli postępujące organizowanie niezależnych sklepów tradycyjnych w sieci franczyzowe.