Ewentualny podatek od cukru może pogrążyć producentów?

Wielką niewiadomą pozostaje także to, jakie wobec tego strategie przyjęliby producenci. Oczywiście możliwa jest zmiana receptur, ale to wymaga dłuższego czasu i dodatkowego nakładu finansowego. Całość problemu może również przełożyć się na ograniczenie innowacyjności i reformulacji w przemyśle spożywczym. Mniejsze firmy mogłyby tego nie udźwignąć i ostatecznie wypaść z rynku.
Jak podaje MondayNews, wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski chce opodatkować cukier, a przynajmniej jest tego poważnym zwolennikiem. To rozwiązanie ma być sposobem na walkę z otyłością. Polska może więc podążyć szlakiem innych państw. Przykładowo, od kwietnia tego roku w Wielkiej Brytanii obowiązuje tzw. sugar tax. Tamtejszy rząd dał koncernom wybór. Mogą zmienić skład produktów albo zapłacą nowy podatek. Jeśli ich napój zawiera od 5 g cukru na 100 ml, to stawka wynosi 18 pensów za litr. W przypadku zawartości 8 g należy uiścić 24 pensy.
– Wprowadzanie mechanizmów fiskalnych, które mają ewidentnie dyskryminujący charakter dla określonych kategorii produktów żywnościowych, zawsze budzi sprzeciw branży. W obecnych realiach, silnego wzrostu cen żywności, dodatkowe podatki nie zostałyby dobrze przyjęte przez konsumentów. Choć trzeba przyznać, że zastosowanie takiego rozwiązania jest realne, ale stanowczo nieuzasadnione. Nadwaga i otyłość, podobnie jak inne choroby dietozależne, stanowią złożony, wieloczynnikowy problem społeczny. Można z nim walczyć, ale przede wszystkim poprzez podejmowanie działań edukacyjnych – mówi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Z kolei Sebastian Starzyński, prezes Instytutu Badawczego ABR SESTA, uważa koncepcję podatku za jak najbardziej słuszną. Ludzie są ewolucyjnie skłonni do uzależniania się od cukrów, bo glukoza jest paliwem dla mózgu i ciała. Kiedyś były one mało dostępne w czystej formie, ale obecnie popularna sacharoza jest wszechobecna. Wiele osób nie widzi związku między przyrostem tkanki tłuszczowej a spożyciem węglowodanów, w konsekwencji spożywamy ich za dużo. Wzrost otyłości zachodzi u nas szybciej, niż w większości krajów europejskich. Sytuację mogłaby poprawić edukacja, ale ona przegrywa z wysokobudżetowymi reklamami słodyczy oraz napojów słodzonych. Dlatego wskazane jest dodatkowe rozwiązanie zniechęcające klientów, a wyższa cena tak właśnie działa.
– Jeśli pomysł zostanie wprowadzony, to przewiduję 4 warianty postępowania producentów. Koncerny, które utrzymają dotychczasowy poziom cukru, podwyższą lub pozostawią ceny towarów. To, jak się zachowają, zależy od kategorii produktu. W tych z wysoką marżą, czyli np. napojach energetycznych, dodatkowe obciążenie fiskalne nie byłoby aż tak widoczne. Jeżeli podatek będzie podobnej wysokości jak w Wielkiej Brytanii, to przedsiębiorstwa postawią na nową recepturę i zejdą poniżej ustalonego limitu. Firmy, które zaczną wsypywać mniej sacharozy, niekoniecznie obniżą cenę. Będą miały możliwość jej utrzymania na dotychczasowym poziomie, ponieważ inni gracze zostaną zmuszeni do podwyżek – wyjaśnia Sebastian Starzyński.
Natomiast dyrektor generalny PFPŻ przybliża doświadczenia Węgrów. Tam, po wprowadzeniu tzw. food tax, część przedsiębiorstw nie była w stanie zmienić receptur, ani też ze względu na swoją pozycję rynkową podnieść cen, aby pokryć koszty podatku. Dotyczyło to głównie firm małych i średnich, których skala produkcji i uzyskiwana marża były zbyt małe, żeby zniwelować straty wynikające z dodatkowej należności fiskalnej. Dlatego niektóre przedsiębiorstwa przerzuciły podatek na konsumentów, co odczuły najmniej zamożne osoby. One nie ograniczyły konsumpcji, a jedynie przekierowały swój popyt na produkty tańsze o niższej jakości, ale o niezmienionej zawartości cukru.