Faliński o różnicach cen w Lidlu w Polsce i Niemczech: To szukanie dziury w całym

- To jest szukanie dziury w całym, przy braku znajomości specyfiki handlowania na kilku rynkach naraz. I na pewno nie ma nic wspólnego z nieuczciwą konkurencją – mówi ekspert w rozmowie z serwisem dlahandlu.pl.
Zwraca uwagę, że ceny finalne są ustalane wedle parametrów danego rynku – muszą zapewnić konkurencyjność i zysk. W Niemczech, na ogromnym rynku, zdominowanym przez wielkie firmy handlowe (w przeciwieństwie do bardziej zróżnicowanej Polski), czynnikiem decydującym jest skala zakupów i sprzedaży a dopiero na drugim miejscu zamożność konsumenta.
- Jeśli więc firma handlowa może przyspieszyć rotację towarów, dając m.in niską cenę zamożnemu klientowi, to uczyni tak – i nie ma tu żadnej polityki, ani knowań. Jest pewna masowa strategia rynkowa wobec jakichś grup i kategorii produktów – tłumaczy Andrzej Faliński.
- Ponadto, decyzje cenowe w Polsce i w Niemczech ustalane są odrębnie, wedle sytuacji na tych rynkach – wychodzi raz drożej w Polsce, a raz w Niemczech. Jest to nie tylko strategiczny wybór, ale i reakcja sytuacyjna, np. uwarunkowana miejscem i ilością kupowanego towaru, nawet identycznego lub podobnego. Ponadto, działa też czynnik czasu, odległości, kosztów składu itp., czyli kosztów logistycznych. Kolejna sprawa to udział produktów krajowych w ofercie, z reguły droższych niż importowane gotowe lub zamawiane za granicą (gdy krajowe są tańsze, to po co importować?) – wymienia Andrzej Faliński.
- Podsumowując więc, skala zamówienia dla kilkakrotnie większej sieci danej firmy w Niemczech może spowodować, że ten sam towar polski w Niemczech będzie tańszy, pomimo, że relacje cenowe zapewnią sprzedającemu w Polsce większy zysk. Dodatkową okolicznością może być niski poziom podatków (np. niższy VAT) na niektóre produkty w Niemczech. To też może obniżać cenę dodatkowo - dodaje.
W przypomina, że średnie ceny w Polsce to ok. 53 proc. średniej unijnej, a w Niemczech jest to 104 proc. i firma działająca na obu (wielu) rynkach ma prawo i obowiązek optymalizować swoje przychody stawiając raz na marżę, a innym razem na rotację.
- To nie jest dobroczynność, tylko biznes – podsumowuje ekspert.