• Udostępnij
• drukuj prześlij dalej komentarze (4)

Restrukturyzacja, brak produktów od znanych producentów, nieuregulowane płatności z częścią dostawców, pracownicy ustawiajacy produkty tak, by półki nie wyglądały na puste - tak dziś wygląda sytuacja Almy. Delikatesy należące do Jerzego Mazgaja braki w sklepach tłumaczą "twardymi negocjacjami". Jednocześnie ratują się sprzedażą swoich nieruchomości, oszczędnościami i zmniejszaniem powierzchni sklepów - pisze money.pl

Jak pisze money.pl skalę problemów sieci można dostrzec gołym okiem. Kiedyś półki upchane drogimi słodyczami, kawami czy alkoholami, dziś - coraz bardziej puste. Od kilku miesięcy w wielu Almach praktycznie nie ma tzw. wysp, na których prezentowane były przecenione lub ekskluzywne produkty.

W delikatesach nie znajdziemy już na przykład marki Lisner, śledzi nie ma więc w ogóle lub pochodzą od dużo mniej znanych firm. Nie ma też serów i innych produktów od jednej z największych mleczarni w Polsce - SM Mlekovita.

W części placówek brak już nie tylko poszczególnych marek, ale całych kategorii produktów. Zdarza się, że w sklepach nie można kupić papierosów.

Jak przekazali sami pracownicy, produkty w Almie mają układać w taki sposób, by regały nie wyglądały na całkowicie puste. W delikatesach można więc zobaczyć całe wystawy odświeżaczy powietrza, które ciągną się przez dwa-trzy metry. Często półki są wyłożone tylko od frontu, a wyjęcie jednego piwa czy herbaty odsłania pustą przestrzeń.

W placówkach część regałów nad kasami zdemontowano, a z kolei w miejscu, gdzie kiedyś wyłożona była prasa, powykładano torebki na prezenty. .

Money.pl zadzwonił do kilkunastu firm, z którymi Alma współpracuje lub handluje. Tylko w ochroniarskiej City Security oraz hurtowni Wigo, jednym z głównych dostawców do delikatesów, portal dowiedział się, że słyszeli o problemach swojego klienta, ale sami ich nie potwierdzają.

Całość na money.pl