Sklepy znajdą sposób na obejście zakazu handlu?

Sejm dopiero co skończył prace nad ustawą o zakazie handlu w niedziele, a już pojawiło się kilka sposobów na to, jak sklepy mogłyby omijać restrykcyjne prawo. Mówi się m.in. o przemianowaniu marketów na piekarnie, bo PiS wyjął je spod zakazu (a także cukiernie i lodziarnie). To raczej mało prawdopodobne, bo wielcy gracze w rodzaju Lidla czy Biedronki nie zaryzykują takich chwytów, które mogą zirytować władze i ściągnąć na nich inspekcję pracy, skarbówkę czy sanepid.
Ale i tak handlowcy mają wiele pomysłów na to, jak ocalić zyski i ułatwić życie klientom. W niedziele będą otwarte te punkty, w których sprzedaje osobiście "przedsiębiorca będący osobą fizyczną". Prawdopodobnie też tradycyjne, zarządzane centralnie sieci marketów mocniej postawią na franczyzę.
Ponadto duże sieci i centra handlowe po prostu wydłużą godziny otwarcia w piątki oraz soboty, tak żeby nawet klienci pracujący do późna czy w weekendy mogli zrobić rano albo wieczorem zakupy, a wabikiem dla tych, którzy mówią, że nie mają czasu będą jeszcze większe i częstsze promocje.
Sklepy wielobranżowe działają już przy większości stacji benzynowych. Wystarczy, że np. Orlen, BP czy Shell ofertę chipsów i alkoholi uzupełnią innymi produktami: makaronem, ryżem, wędlinami, jajkami, warzywami czy świeżym pieczywem.
Być może też niedzielne zakupy bez przeszkód będzie można zrobić nie tylko w marketach, ale wręcz całych galeriach handlowych - o ile będą działały jak np. w Krakowie czy Katowicach, przy dworcach. Bo regulacje są nieprecyzyjne - sklepy na dworcach mogą być otwarte "w zakresie związanym z bezpośrednią obsługą podróżnych".
Więcej w "Gazecie Wyborczej"