- Jako konsumenci mamy prawo wiedzieć, co jemy i w jaki sposób żywność została pozyskana. Teraz nie mamy takiej informacji i nieświadomie przykładamy rękę do dodatkowego cierpienia i strachu zwierząt - zauważa Rafał Górski, prezes Instytutu Spraw Obywatelskich.
Prof. dr hab. Andrzej Elżanowski z UW o tym, czy znak „Bez uboju rytualnego” spowodowałby zmniejszenie cierpienia zwierząt, zwiększenie świadomości konsumentów oraz zmianę postaw rolników i producentów.
- Jestem przekonany, że by spowodował, zwłaszcza w większych miastach. Warto w tym kontekście przypomnieć mało znany fakt. Żydzi biorą z uboju rytualnego tylko przednią część ciała krowy. Tylnej części nie biorą, bo nie mogą oczyścić mięsa z nerwu kulszowego. Tradycyjnie tylna część krowy szła do masowego obrotu i tak było niemalże od wieków. Na dodatek rabini odrzucają większość z ubitych rytualnie krów, bo wynajdują na nich skazy. Te skazy powstają często przy unieruchamianiu zwierzęcia podczas uboju rytualnego. To jest „diabelskie koło”: zwierzęta, które się wyrywają, zwłaszcza cielaki, mają te skazy, a jak rabin wykryje jakąś skazę, to już mięso nie jest koszerne. I Żydzi łaskawie akceptują tylko ok. 20% z tych zamęczonych rytualnie zwierząt, zaś 80% trafia do obrotu masowego. Ludzie nieświadomie kupują to mięso w sklepach, mimo że zdecydowana większość społeczeństwa potępia ubój rytualny. Prawo obecnie nie nakłada obowiązku informowania konsumentów o fakcie, że oferowane im mięso pochodzi od zwierząt ubitych rytualnie, a mogłoby - dodaje.
Więcej na portalspozywczy.pl