KOKU Sushi na plusie po dwóch miesiącach pandemii

KOKU Sushi od dawna działało dwutorowo, rozwijając także system delivery. W trakcie kwarantanny był to atut, który pozwolił marce utrzymać się na powierzchni.
- Niemal wszystkie nasze lokale podczas pandemii były czynne, choć wydawały dania tylko na wynos. Niektóre z nich na tyle wykorzystały potencjał dowozów, że potrafiły zwiększyć obroty w stosunku do tego, co było wcześniej - relacjonuje Urszula Olechno, współwłaścicielka KOKU Sushi.
Sushi okazało się dobrym produktem sprzedażowym na czas pandemii. Dawni bywalcy restauracji zamawiają teraz zestawy do domu.
- Część pracowników, którzy nie mieli zajęcia, np. z obsługi sali, a zgodzili się wykorzystywać swoje auta, przerzuciliśmy na ten odcinek. Wynegocjowaliśmy lepsze stawki w firmach kurierskich. Wprowadziliśmy bezpłatne dostawy połączone z rabatami. Wiedzieliśmy, że liczy się szybkość i niezawodność. Aby przygotowanie dań szło płynnie, zwiększyliśmy liczbę pracowników na zmianie. Główny nacisk położyliśmy na usprawnienie dowozów i podeszliśmy do tematu w inny sposób. Już w marcu zwiększyliśmy zakres terytorium, które obsługujemy - do 30 km. wokół miasta. Kiedy to rozwiązanie sprawdziło się, a zamówień spłynęło naprawdę sporo, postanowiliśmy zapuścić się jeszcze dalej. Zainicjowaliśmy na Podlasiu akcję „KOKU rusza w trasę”. W każdy dzień tygodnia wyjeżdżaliśmy w inne rejony województwa, w promieniu ok. 130 km od Białegostoku - mówi Urszula Olechno.